Pracownita sobota
Oj działo się działo. W piątek były szczyty, a w sobotę szalowanie i zalewnia wzmocnień ściany szczytowej. Do tej pory mam wrażenie, że ręce szurają mi gdzieś po podłodze, a kręgosłup nie chce sie wyprostować. Pierwsze pół tony przerzuconego cementu w wiadereczkach i spacer po rusztowaniu jakoś można było przeżyć, ale każde kolejne 100Kg dawało się bardzo we znaki. W sumie było coś koło 2-2.5 tony 
Najpierw nocna fota z piątku przy zgaszonych światłach

Kształtka U nad oknami i nieskręcone zbrojenie.

A tu już zalewam słupki

Ponad połowa jednej ściany zrobiona

Gotowe! Pręty przedłużyłem bo może minimalnie je jeszcze podniosę i przykręcę do nich płatew. Po prawej widać część kominów, które musiałem wnieść po schodach, druga połowa leży jeszcze w garażu i czeka na mnie 

Ściana od frontu domu

Widok z dołu - piknie to wygląda 

Ściana od strony sypialnie. Konstrukcja drewniana od wyciągarki 

Kruszywa i piachu zostało na taras, za który się wezmę w przyszłym roku, a resztę opchnę bratu 

Komentarze